Również uważam, że z wszystkich krajów po drodze najtrudniejszą barierą była... Hiszpania. Koleżanka z Erasmusa hiszpańskiego powiedziała, że w całym kraju panuje tam ogólne przekonanie, że stopowicze to brudasy, alkoholicy, narkomani, gwałciciele, żule generalnie, więc dlatego machali nam palcem na nasz widok albo w ogóle nie było żadnej reakcji. Gdyby nie pomoc obcokrajowców, nie wiem jakbyśmy się z tej nieszczęsnej stacji Shella pod Barceloną wydostali
We Francji bez problemu, pod warunkiem że się wydostaniesz na tę drogę co trzeba, bo już drugi raz podczas przejazdu przez Francję ktoś na wyrzucił na nie tej trasie co trzeba było. Na szczęście zawsze znajdował się ktoś życzliwy, kto by nam pomógł w trudnej sytuacji (jak ludzie koło Strasburga, pytamy się, czy możemy się z nimi wziąć do Francji, a oni: no pewnie, czemu nie?)
Niemcy też zawsze jakoś szybko były pokonywane, pod warunkiem że jesteś na dobrej trasie. Jak ktoś wywiezie Cię do trójkąta niemieckiego (Mannheim, Frankfurt am Main, Karlsruhe) no to kaplica, szanse wyjechania stamtąd do Francji maleją w dramatycznym tempie.
W ogóle w porównaniu do reszty Europy Polska to dla nas raj - zawsze jak jechałem, czy to sam, czy z ekipą mniejsza lub większą, nie przypominam sobie, żebym gdzieś stał dłużej niż godzinę.
''Music is a moral law. It gives soul to the universe, wings to the mind, flight to the imagination, and charm and gaiety to life and to everything."
Platon