Rabka napisał(a):Wszystkie filmy Tima Burona.
O TAK!
Ja dorzucę jeszcze wszystkie filmy Terry'ego Gilliama, wszystkie dokonania braci Coen i większość Guya Ritchiego.
Ulubione? To zależy... Mogę powiedzieć, że mam takie swoje TOP10, ale nigdy nie wiem co w nim jest, bo zawsze tworzę je na nowo.
Na pewno jest tam (niezależnie od okoliczności) miejsce dla "12 Małp" i to - zdaje się - na pierwszym miejscu. Mógłbym napisać, że apokaliptyczny, niszowy film, ale niszowy raczej do niego nie pasuje z racji tego, że gra tam Bruce Willis i Brad Pitt, a z drugiej strony pasuje, bo historia jest zbyt zagmatwana i zbyt mroczna dla przeciętnego widza. Wystarczy powiedzieć, że obala mit podróży w czasie oraz, że trudno w nim znaleźć coś, co się potocznie nazywa happy endem...
-"Porachunki": wolę oryginalny tytuł "Lock, Stock and Two Smoking Barrels" - debiutancki film Guya Ritchiego, łotrzykowska komedia, świetny, dynamiczny montaż, niesamowity czarny - bardziej konwencjonalny też - humor, a na dokładkę pan Sting w epizodzie. Wystarczy powiedzieć, że pierwowzór dla drugiego, zrobionego już w Hollywood, filmu Ritchiego - "Snatch" - Przekręt, który również ma swoje miejsce w TOP10.
-'Big Lebowski' - bracia Coen robią na przemian filmy mroczne i filmy śmieszne, dramaty i komedie. Ten tutaj jest świetną komedią z kolejną dawką czarnego humoru. Plus Jeff Bridges w roli podstarzałego hippisa, który nadal chce żyć jak w epoce dzieci kwiatów.
-"Clay Pigeons" - kolejna czarna komedia w tym zestawieniu. Film mało znany, a jednak jeden z moich ulubionych, ale to pewnie dlatego, że wystarczy, że jest czarną komedią i już mi się podoba... No i jeszcze można by było wrzucić zombiaki, to już od razu orgazm, ekstaza i fruwające klapki. Joaquin Phoenix (Kommodus z "Gladiatora") w roli głównej, a pomaga mu niemniej zabawny Vince Vaughn (szkoda, że teraz grywa tylko w głupawych komedyjkach... Chociaż epizod w "Into the Wild" zaliczył
).
-"Shaun of the dead" - "Wysyp żywych trupów": czarna komedia i zombiaki. No dla mnie bomba