Strona 1 z 1

USA - Columbia (South Carolina)

PostNapisane: 6 wrz 2012, o 11:55
przez ellcia77
Cześć wszystkim!
Chciałabym za rok na wakacje wyjechać do pracy z Camp America, Columbia, South Carolina, USA. Czy ktoś z was był wcześniej w stanach za pomocą tej agencji? Czy moglibyście mi dać jakieś informacje, wskazówki, czy wogóle opłaca się z tego wyjeżdżać? Dużo pieniędzy idzie zarobić? Można jakoś przy okazji zwiedzać stany?
Wszelkie informacje będą mi bardzo pomocne:)
Pozdro:)

Re: USA - Columbia (South Carolina)

PostNapisane: 6 wrz 2012, o 18:57
przez ewelinalucy
Hello!
Z CA wyjechałąm do USA dwukrotnie, raz na camp, raz na resort. Kasa po 9/12 tygodniach wychodzi około $1200/1600, na resorcie dodatkowo możesz więcej zarobić przez nadgodziny - na campie zazwyczaj masz stawkę za okres pracy, a nie za godziny.
Nie są to zarobki szczególnie wysokie, ale skoro CA płaci za Twój lot, zakwaterowanie i wyżywanienie na campie, to gdzieś musi tę kasę sobie odrobić. Po dwóch wyjazdach stwierdzam, że wolałabym sama zapłacić za swój lot (możliwość kombinowania z jak najtańszymi opcjami + lot powrotny do Polski z dowolnego miesjca w USA), ale zarabiać jak Amerykanie. Kokosów tam się nie zarobi, ale mimo wszystko swoją przygodę miałam, poznałam piękne okolice, ludzi, nawiązałam nowe przyjaźnie. Nie był to czas starcony, ale gdybym miała kolejny raz wyjechać na W&T, to raczej przez inną agencję.

Re: USA - Columbia (South Carolina)

PostNapisane: 6 wrz 2012, o 23:11
przez niewidzialnezuo
Ja na razie z CA wyjechałem raz (w ubiegłym roku) i byłem mega zadowolony - camp miałem imprezowy, ekipę świetną, zwiedziłem kawał Stanów wydając jedynie pieniądze na opłacenie samego programu. No ale właśnie - rok temu wyjeżdżałem za 1390 zł + koszty wizy, a obecnie cena to 2400 zł + koszty wizy (140$ o ile dobrze pamiętam). Tak jak ewelinalucy napisała - w pracy zarobi się 1200-1500 dol. więc niewiele - co przy obecnych kosztach jest mocno przeciętną propozycją. Nie wiem jak wyglądają inne oferty work&travel.

Ale, ale. CA opłaca się jako długookresowa inwestycja. Powracając na ten sam camp po raz drugi płaci się 1000 zł, lot kupuje się samemu (ok. 1000-1200 zł), a zarabia się jak Amerykanie - czyli ok 7 dol. za godz. x 8 godz. dziennie x 6 dni w tygodniu x 9 tygodni = 3024 dol. Camp zapewnia zakwaterowanie i wyżywienie (a często i inne atrakcje - zależy jak trafisz, ja np. miałem wyjazd na mecz baseballowy, wycieczkę nad Niagarę za pół ceny itp.), więc te 3000 dol. wychodzisz na czysto. Podsumowując, opłaca się wracać z CA, nie opłaca się wyjeżdżać po raz pierwszy :P

Na swoim blogu swego czasu rozważałem czy się opłaca, porównywałem z innymi ofertami, możesz zerknąć: http://choosetravel.pl/2011/11/08/camp- ... ty-i-mity/ Gdzieś tam znajdziesz też wywiad z konsulem amerykańskim odnośnie programów typu w&t i opis codziennej pracy na żydowskim campie ;)

PS Ja w przyszłym roku chcę wrócić :D

Re: USA - Columbia (South Carolina)

PostNapisane: 9 wrz 2012, o 14:03
przez sztygar446
Z tego co czytałem jest organizowana rozmowa wstępna oczywiście w języku angielskim.
I dopiero jak ją zaliczysz przystępujesz do dalszego postępowania.
Gdzieś wyczytałem że pytają o podstawowe rzeczy twoje plany itp. Ale jak zaawansowana jest rozmowa to nie mam pojęcia. A szczerze tez mnie to interesuje ;)
Mój angielski może jakiś super nie jest ale potrafię się jakoś dogadać powiedział bym podstawowy.

Opiszecie jak wygląda ta rozmowa i potem jak wygląda praca w USA ?

Re: USA - Columbia (South Carolina)

PostNapisane: 9 wrz 2012, o 14:33
przez ewelinalucy
Żadnych certyfikatów nie trzeba mieć - ale im lepsza znajomość angielskiego, tym lepiej dla nas, jak pracodawca zobaczy, ze dobrze sobie radzimy, to awans oczywiście wchodzi w grę - mnie się nie zdarzyło, ale znjaomi na resortach awansowali, jak mieli na co ;)

Co do rozmowy, to moja była po angielsku tylko przez jakeis może 5 minut, reszta po polsku. Konsultantka pytała głównie o zainteresowania, czym się zajmuję, czemu chcę wyjechać do USA itd.

Praca - na campie jest to głównie kuchnia (u mnie bylo to wydawanie posiłków, czasami przygotowanie czegoś, ale w bardzo orgraniczonym zakresie, więc nie trzeba znać się dużo na gotowaniu, sprzątanie kuchni, mycie naczyń) albo ogólne sprzątanie. Na resorcie u mnie dziewczyny pracowały przy sprzątaniu i praniu, chłopacy albo w kuchni (zmywanie naczyń) albo byli bardzo ogólnymi pomocnikami, nazywało się to "ranch hand," czyli taka złota rączka do wszystkiego ;)