Bylem, polecam. Większość ludzi rozumie rosyjski i rumuński, wiec sam porozumiewałem sie mieszanką polsko-rosyjsko-hiszpańskiego. W Kiszyniowie utknąłęm, więc też raczej nie polecam, ale jak wiadomo kwestia szczęścia. Również spotkałem się z propozycją ofiarowania jakichś datków, zdecdowałem się na nawożenie mołdawskiej ziemi w toalecie pociągu.
Miałem też problemy z meldunkiem w Naddniestrzu. Gdy już dotarłem moim pociągiem do Bender było dość ciemno, żadnych bramek ani nic. Następnego dnia, gdy chciałem wyjechać okazało się, że nielegalnie przekroczyłem granicę. Przy bramkach nie obylo sie bez długiej rozmowy, liczenia mojej kasy ("zapomniałem", że mam też euro) i skończyło się na opłacie manimupacyjnej 80 leiów. Gdybym miał więcej, wzięliby więcej. Najlepiej więc grać biednego głupka, niestety mówią po angielsku i przyjmmują dolary, euro, funty, nawet złotówki (pan policzył, że moja wolność kosztuje ponad 200 pln), niestety tyle "też nie miałem", zatem 80 lei (ok 20 pln) pozwoliło mi wydostać się z tego ehm kraju. Z ciekawostek dodam, że jadąc marszrutką przez miasto płacisz w leiach, a reszta w rublach
Jakieś dodatkowe pytania?